Wszystkie końce świata (elegia epoki późnoedwardiańskiej)

konce_kaufman

I
Diuczessa patrzy na podpełzające monstra [+18]

– Już tu są – wyszeptała.

Za oknem dopala się niewypowiedzianie smutny zachód słońca. Wulkaniczny popiół wielkimi płatami opada na karłowate sosny, które porastają strome zbocze sczerniałego, przeoranego lejami wzgórza. Miedzy martwymi pniami majaczą chybotliwe cienie.

Diuczessa opiera się o ścianę. Mruży oczy.

Po jej nagim udzie spływa życiodajna struga spermy. Mętny glut, który z trudem wtacza się na delikatne wypiętrzenie kolana, a następnie skosem ścina łydkę i z impetem trafia na kataraktę kostki, by gęstą kroplą wylądować na zimnej posadzce Blokhauzu nr 9.

Monstra na wzgórzu nabierają kształtów. Chwieją się, zataczają, lecz pozostają nieme, z tępą furią prące naprzód. Zawsze tylko naprzód.

Z ciemnej jamy pokoju wyłania się młody Arped, zblazowany padawan strzaskanego imperium. Zapadła klatka piersiowa, wychudzone łydki, podrażniony, flaczejący już penis.

W izbie pojawiają się dwaj kolejni.

Najpierw Vlad. Przygaszony, nieobecny, ze wzrokiem wbitym w posadzkę. Niespiesznym ruchem ściąga w biodrach skórzany pas. To nie jest jego wieczór. To nawet nie jest jego życie.

Wreszcie – Schlesinger. W wojskowym waciaku, lecz bez spodni. Z erekcją. Nabrzmiałe żyły Hrabiego od godziny tłoczą atomowy ładunek sildenafilu – tutaj wszystko piętrzy się w niecierpliwej gotowości do działania. 300 miligramów, przyjętych wraz z porcją taniego alkoholu, to porcja wystarczająca, by wywołać szał u hipopotama i doprowadzić konia do wymiotów.

Diuczessa podchodzi do okna.

– Czy to się nigdy nie skończy?

Wilgotny penis musnął jej wysklepionych łopatek. Czyjeś dłonie pochwyciły jej duże, ciężkie piersi. Wciąż była podniecona.

– To tylko zwiad – zapewnił głos zza pleców. – Przejdą bokiem. Mamy jeszcze czas. Dużo czasu.

Ale ona myśli już o kimś innym.

II
Johnny Bravo

O kim konkretnie myślała?

To już bez znaczenia. Zginął trzeciego dnia po inwazji. Rozerwany dziąsłami ludzi-durszlaków. Przerobiony na paliwo do żądło-wierteł. Pośmiertnie, mimowolnie, przyczynił się jeszcze do klęski szwadronu królewskich kirasjerów, którzy z szablami ruszyli na czarne tanki.

– Nie mam już siły robić rzeczy – skomentowała Diuczessa, gdy przeczytała o wszystkim w „Der Untergang des Abendlandes”, frontowym tabloidzie dla wycofujących się armii.

III
Wysoki Zamek

W Wysokim Zamku trwa partia szachów. Posępny Prezerwatyw konsekwentnie rozwija obronę sycylijską.

W oddali eksplodują bomby termojądrowe. Impuls elektromagnetyczny gasi ostatnią nadzieję w narodzie.

Lord Prezerwatyw przechodzi na model analogowy. Uśmiecha się.

– Dziękuję Ci, Matko Boska Od Wykupu Niewolników, za ten dzień. I wszystkie następne.

IV
Trzeci Człowiek

Trzeci Człowiek wyłania się z cienia i szybkim krokiem wchodzi do sypialni Księcia Trzech Imion. Pochyla się nad śpiącym. Wkłada kciuk w odbyt. Własny kciuk w Jego odbyt.

Książę Trzech Imion otwiera szeroko oczy. Ciemność przeszkadza mu zidentyfikować intruza, ale rozpoznaje jego wolny, miarowy oddech.

– Nic już nie będzie takie, jakie i tak nie było – słyszy zza pleców.

Zamyka oczy i poddaje się świdrującej mocy kciuka. „Jakie to przyjemne”, myśli i przenosi się w siódmy wymiar.

Nadchodzi krótki czas Trzeciego Człowieka.

V
Troll

Na parującym stosie ludzkich ciał siedzi Paweł Zanik. Monstra wymemłały go dziąsłami, wydłubały oko, ale zostawiły przy życiu.

Wskazał przejście. Został ich Efialtesem.

W nagrodę wydłużyli mu łańcuch.

VI
Ich Majestaty

Z hukiem tysiąca walących się wież nad spowite mgłą równiny Luindoru nadciąga fala uderzeniowa. Łamie cedry i wygładza góry.

W zaciemnionym Pałacu Rady murzyn w karmazynowej liberii redaguje zaproszenia na bal z okazji proklamacji Ostatniego Cesarstwa.

– Poślij jeszcze do Lebencjusza – mówi Głos. – Mieszka teraz w jądrze planety. W kółko ogląda „Mulholland Road”.

– Dokleję drugi znaczek – stwierdza po namyśle murzyn.

VII
Republika

Jest sierpniowa noc roku ostatniego. Poeta pisał: nie ma nic smutniejszego nad widok udręczonej Republiki.

Z tarasu gmachu Żandarmerii Narodowej moderator Maciej Kamiński oddaje z karabinu maszynowego serię do tłumu ciężarnych kobiet, które przyszły po wieczorny przydział cukru trzcinowego.

Zasępiony Albert de Medici deklamuje Schmitta. Carla Schmitta (nie chodzi zatem o tego skoczka, który rywalizował z Adamem Małyszem). Książę Ametyst przypomina kazanie metropolity Iłariona.

– Stare wino lubi młode bukłaki – mówi do Hewreta, która wydłubuje sobie mendoweszki.

Monstra wpełzają na ulice Wolnogradu. Szukają kobiet, które wydadzą na świat nowe pokolenie kalekich szturmowców.

Nordatę jednak oszczędzają. Za bardzo przypomina im dom.

VIII
Podciśnienie [+18]

Ciepły wieczór za linią frontu. Nękana ludzkość zażywa ostatnich chwil przyjemności.

Kanclerz Asketil jest w szampańskim nastroju. Rozsiadł się wygodnie na tylnym siedzeniu rządowej limuzyny i zsunął spodnie. Miejska kurewka za chwilę przystąpi do działania. Stojący przy aucie prefekt uważnie wertuje książeczkę zdrowia prostytutki. Szuka nieuleczalnych przypadłości. „Czysta, ale nie ryzykowałbym w kuciapę”, komentuje, a na potwierdzenie unosi kciuk. „Tylko bez gryzienia”, mówi do dziewczyny, która siada obok kanclerza.

– Sssij, ssaj. Ssij, ssaj – niecierpliwi się hrabia Asketil.

Dziewczyna puszcza oko i delikatnym ruchem odgarnia na bok włosy. Czuć od niej aceton.

– Ciągnij pałę, teutońska kurwo!

Kanclerz odrzuca głowę w tył i przymyka powieki. Jego głos jest niski i ciepły. Dokładnie taki, jaki swoim czytelnikom doradza redakcja poczytnego „Der Arbeiter”. Tak dokonuje się konserwatywna kontrrewolucja. A jeśli dziwka nie słucha – pasem przez głowę. Pasem z mosiężną sprzączką.

– Pochodzę z Saudade – śmieje się kurewka i strząsa ze stanika pył wulkaniczny.

Asketil odsuwa dziewczynę na bok. Nie ma serca. Nie z krajanką. Przecież to nie jest jakiś mikser czy prostownica. Jest zły na prefekta. Fatalne przeoczenie. Fatalne.

– No to w kakao – mówi po chwili namysłu. Z kieszeni wyciąga kolejny banknot.

Dziewczyna zmienia pozycję i zsuwa majtki. Dłońmi rozwiera pośladki. Asketil wchodzi w nią bez przygotowania. Na sucho. „Do dupy z otarciami”, myśli i gratuluje sobie udanej gry słownej. „Mózgownica wciąż pracuje”.

Eksplozja. Strzały z broni maszynowej. Ryk przerażonych mężczyzn. Jakaś potworna siła rozrywa drzwi limuzyny. Monstra wyciągają kurwę na zewnątrz, niestety razem z penisem kanclerza. Wszystkiemu winne podciśnienie, jakie wytworzyło się w dupie prostytutki. Zawinił bąbel powietrza.

Kanclerz zostaje sam. Broczy krwią. Nic z tego nie rozumie.

IX
Triglav

Monstra zajmują wyspiarski Hasseland i organizują tam montażownię żądło-wierteł.

De Zaym, spętany i zakneblowany, leży bez ruchu w płytkim wagoniku, który z łoskotem wzuwa się w otchłań pieca krematoryjnego. W klapie marynarki ukrył zdjęcie z Morthensenem.

Monstra aranżują improwizowany pogrzeb. Liczą na przybycie Zermatta, o którym słyszeli dużo dobrego. Redaktor się jednak nie pojawia.

X
Hans

Krzysztof Hans organizuje nowy konkurs muzyczny, w którym trzeba naśladować mowę zwierząt. Gładko wchodzi w rolę indora. Wygrywa po dogrywce, dystansując bizona i mewę.

Zaintrygowane monstra zabierają go do kwatery głównej. Przeprowadzają badania. Niektóre są raczej bolesne. Krzysztof nie oponuje. Chce jednak wiedzieć, czy otrzyma dodatkowe punkty.

Monstra utwierdzają się w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji.

XI
Skarland

Niespokojny Karol III przenosi stolicę z Toledo do Walencji, a potem z Walencji do siebie na strych. Eryguje nową katedrę i wydaje trzy pilne dekrety w sprawie przenosin narracji państwowej z XVII prosto w wiek XXV. Ze słonecznej Hiszpanii na pokład rozjarzonego diodami USS Enterprise. Zakłada niebiesko-różowy uniform z poliestru.

W ten sposób wchodzi w posiadanie nowych technologii, niedostępnych zachodnim mocarstwom. Zadowolony z siebie, wychodzi na pałacowy taras. Zapala papierosa. Chłonie energię chmury radioaktywnej.

W drodze powrotnej do sypialni oddaje strumień brązowego moczu.

XII
Syzyf

W skytyjskiej tajdze Ivo Karakachanow organizuje szkółkę dla wiejskich biedulek. Przygarnia, przytula, częstuje wywarem z mchów i porostów. Na ścianie wiesza mapę świata, tuż nad nią podniszczone zdjęcia brodatych liderów ludzkości. Plan jest ambitny: wydobyć te dzieci z mroku dziejów, uchronić przed plugastwem miasta. Dać szansę. Dlatego nie zamierza tolerować smartfonów i prześwitujących bluzek. Młode piersi powinny pęcznieć i twardnieć w ciemności, drażnione podszyciem lnianych kamizelek.

Zaczyna od Wandejskiego Czerwca. Otwiera usta, ale biedulki go nie słyszą. Nad ośnieżoną Skytją eksploduje bomba wodorowa: ognista kula zalewa wyspę mlecznym światłem.

W swej nieskończonej mądrości Bóg pozwala, by Ivo zobaczył, jak biedulki wtapiają się w kamienną podłogę. Następnie zabiera go na Górę i mianuje prorokiem.

XIII
Cud

Na skraju dróg baron de Senancour zanosi modły do świętego. Kleczy pod zdekapitowaną figurą.

Monstra widzą to i odchodzą. W bezgłowej figurze rozpoznają swego dawnego wodza.

XIV
Wklęsły kurhan

Chan Kubilaj ustawia swoich dzielnych Mongołów w dwuszeregu. Nakazuje im wykopać tunel do jądra ziemi, ale zabrania wchodzić do środka. Rekwiruje paszporty. Tylko on może, on jedyny, dumny i odporny. Inaczej zdezerterują. Rozpierzchną się. Dadzą się podejść.

Nie wie jeszcze, że monstra już tam są. Nie wie nawet, że monstra już wmieszały się w dwuszereg jego dzielnych Mongołów.

XV
„Żołnierze wyklęci”

W rocznicę pierwszej emisji „Obcego: Ósmy pasażer Nostromo” hrabia Auksencjusz i sir Markocjusz kochają się na stogu siana.

Dosięga ich jęzor miotacza ognia zgorszonego pułku scholandzkiego. Chowają ich w bezimiennym grobie.

XVI
Książę naszych serc

Samotny książę Witt cwałuje na koniu. Wiezie z Ekorre ostatni rozkaz dla wycofującej się armii. W głowie układa sobie przemówienie godne króla Theodena na równinie Pelennoru. Z okrzykiem wjeżdża w rozgotowaną chmurę piroklastyczną.

Mięso odchodzi od kości.

XVII
Powrót do blokhauzu

Vlad ostatecznie utwierdza się w przekonaniu, że prawdziwe życie jest gdzie indziej. Wstrzykuje sobie w prącie amatorski roztwór. Nerki wysiadają jako pierwsze.

Zasypia na zaślinionej poduszce.

Monstra już tu są. Diuczessa siedzi na krawędzi łóżka. Spożywa batonik.

– Czy to się nigdy nie skończy?

O Autorze
Angus Kaufman obywatel Dreamlandu, przedstawiciel brutalizmu pornorealistycznego; zwykły cwel, choć zarazem cichy tytan pracy