Wolność polega na tym, żeby państwo z organu stojącego ponad społeczeństwem przekształcić w organ całkowicie temu społeczeństwu podporządkowany
Karol Marks
Tydzień temu zadeklarowałem swój udział w rozpoczynających się jutro wyborach na urząd Premiera Rządu Królewskiego. Przyznawałem to na forum, raz jeszcze podkreślę to w tym miejscu — bezpośrednim i w zasadzie jedynym powodem, dla którego zdecydowałem się stanąć do walki o fotel szefa rządu — po raz drugi w mojej politycznej karierze, mając jednocześnie na względzie, iż pierwsze starcie z tym wyzwaniem w pierwszej połowie 2017 roku nie należało do udanych — jest decyzja Konwentu Seniorów z 27 grudnia, która wyniosła na Tron dreamlandzki znanego sarmackiego dreamlandożercę, byłego księcia Sarmacji i niedoszłego prezydenta Wandystanu, Roberta von Thorna, aby ten, zgodnie z intencją Jacquesa de Brolle (jak się okazało, głównego autora całego zamieszania), wziął Dreamlandczyków za pysk i przywrócił w Królestwie ład, kulturę i porządek.
Król-masarz nie traci kontroli nad rzeźnią
W wydanym na forum Królestwa oświadczeniu i publikowanych w toku dyskusji komentarzach Jacques de Brolle, przybierając pozę dobrotliwego ojca narodu, cierpliwie tłumaczy swojej dreamlandzkiej dziatwie, dlaczego zdecydował się przeforsować w Konwencie Seniorów kandydaturę von Thorna. Twierdzi, że Królestwo utraciło instynkt samozachowawczy, a ogłupiała, dreamlandzka trzódka pędzi wprost ku przepaści, zaś sarmacki monarcha z odzysku jest jedynym, który może podołać roli pasterza, gnając swoje stadko z powrotem ku bezpiecznym pastwiskom.
Cała sytuacja doskonale przypomniała Dreamlandczykom styl panowania Ósmego Ebruza, który z jednej strony zdołał wyprowadzić Królestwo z trawiącego je od wielu lat kryzysu aktywności, jednak z drugiej znany był z tego, iż podejmowanych działań nie tylko nie konsultował ze społeczeństwem, ale nawet nie informował go o swoich planach i celach. Nie traktował wspólnoty podmiotowo, jako główny motor napędowy wszelkich zmian, ale jedynie jak ich biernego konsumenta, korzystającego z dobrodziejstw oświeconych reform, inicjowanych w Pałacu Ekhorn.
Przez taką politykę, abdykując, Jacques de Brolle pozostawił skonfliktowane i zwulgaryzowane społeczeństwo w stanie wyuczonej bezradności, który trwa do dzisiaj. Wspólnota — przyzwyczajona do aktywnego króla-wizjonera, po niemal dwóch latach z niezbyt aktywną Karoliną Aleksandrą i Alfredem, nieprzystosowanym do funkcjonowania w demoraktycznym i egalitarnym społeczeństwie zamordystą, który dwukrotnie zdezerterował z tronu, nie wyznaczając uprzednio następcy — ma dziś problem z wykrzesaniem z siebie odrobiny chęci do działania i wzięciem odpowiedzialności we własne ręce, bez impulsu z góry.
Jacques de Brolle, forsując wbrew woli obywateli własną wizję, nie tylko nie walczy z tym stanem, ale go pogłębia. Znów, zamiast możliwości samodzielnego pokierowania losem państwa poprzez demokratyczny wybór monarchy, daje Dreamlandczykom gotowe rozwiązanie, dając im do zrozumienia, że jedyne, co pozostało zrobić, to włączyć się w zaserwowaną przez von Thorna w mowie tronowej plan przebudowy Królestwa. Plan von Thorna, plan de Brolle’a, który bynajmniej nie jest naszym planem.
Robert von Thorn — zakładnik Konwentu Tetryków
Celowo nie skupiam się na osobie samego monarchy, którego liczne grzechy, mniej lub bardziej poważne, wymieniali na forum Daniel von Witt, Jezus Ipanienko, Aluś de la Ciprofloksja czy sarmacki arystokrata, Prokurst Zombiakow, bowiem to nie osoba króla jest tu największym problemem, ale okoliczności, w jakich znalazła się w Ekorre. Oczywiście, decyzja Konwentu Seniorów była całkowicie zgodna z prawem. Jednak w demokratycznym kraju liderzy prócz odpowiedzialności konstytucyjnej ponoszą również odpowiedzialność polityczną, w której społeczeństwo ocenia ich działania w innych kryteriach, niż legalność. Dlatego też decyzję Konwentu Seniorów oceniam jako skandaliczną i absurdalną. Wybranie kilkudziesięcioosobowej społeczności na jej przywódcę osoby spoza jej obrębu jest szkodliwe i krzywdzące, a przy tym stoi w sprzeczności z dreamlandzką tradycją, zgodnie z którą na tronie zasiadali zasłużeni obywatele z długoletnim stażem, których autorytet nie wynikał z założonej na skronie korony, ale cieszyli się nim na długo przez przeprowadzką do Ekorre.
W 2017 roku wyjątek uczyniono dla Karoliny von Lichtenstein. Był to jednak przypadek nietypowy, bowiem królowa od lat była w Dreamlandzie w jakimś stopniu obecna i cieszyła się wśród obywateli dużą sympatią. Sympatią, którą nie darzono w równym stopniu żadnego aktywnego wówczas Dreamlandczyka. Dlatego też uważam, że, ze względu na tę specyfikę, wyboru Karoliny Aleksandry nie należy stosować jako argumentu mającego uczynić dopuszczalnym również wybór von Thorna. Wraz z wyborem obecnego monarchy, jeden, odosobniony wyjątek stał się regułą, złym zwyczajem, który trzeba jak najszybciej zwalczyć, zanim trwale zakorzeni się w naszej kulturze politycznej.
Nie sposób pozostawić bez komentarza wielokrotnie wygłaszanego zarówno przez Jacquesa de Brolle’a czy wąskie grono popleczników króla-spadochroniarza frazesu, według którego wybór monarchy przez seniorów jest częścią prastarej dreamlandzkiej tradycji. Warto podkreślić, że sam Konwent Seniorów jest ciałem zupełnie nowym, powołanym na podstawie ubiegłorocznej nowelizacji Dekretu królewskiego o sukcesji. Wcześniej prawo wyboru monarchy w sytuacji niewyznaczenia następcy przysługiwało najstarszemu obecnemu w danym momencie w Królestwie członkowi dynastii, jednak do czasu pierwszej abdykacji Alfreda nikt nigdy z tego prawa korzystać nie musiał, bowiem ustąpienie z tronu zawsze poprzedzało przekazanie korony. Prócz wspomnianego przypadku Alfreda, Dreamland w swojej dwudziestoletniej historii tylko raz doświadczył sytuacji, w której decydujący głos w sprawie następcy miał ktoś inny niż ustępujący monarcha — w 2004 roku w wyniku wcześniejszej interwencji króla-seniora TomBonda i wyroku Sądu Królestwa, następcą tronu ostatecznie nie został (wskazany przez króla eMBe) Morfeusz Tyler, lecz sędzia Artur Wiewióra, późniejszy król Artur Piotr.
W sytuacji, gdy przez dwie dekady istnienia Królestwa wpływ królów-seniorów na wybór nowego monarchy de facto ograniczony był do roli konsultacyjnej, a procedura wyboru króla przez Seniorów pozostawała jedynie martwą literą prawa, mówienie o naturalnej tradycji jest co najmniej dużym nadużyciem.
Ów martwe do 2017 roku prawo okazało się być kompletnie nieprzystosowane do dzisiejszego Dreamlandu i zupełnie nie pasuje do temperamentu dreamlandzkiego społeczeństwa wchodzącego w trzecią dekadę XXI wieku. Obecnie panujące nastroje są tego najlepszym dowodem. Obywatele, których naturalne prawo do wyboru przywódcy nie zostało uszanowane (choć mogło — Konwent Seniorów miał możliwość niewyznaczenia następcy i zwołania wolnej elekcji) i tak się o te prawo upomną, tylko zrobią to w zdecydowanie mniej elegancki sposób, niż mogło to zostać załatwione. Niestety, cierpi na tym ponownie kultura dyskusji oraz Robert von Thorn, który nie jest tu sprawcą, lecz ofiarą. Ofiarą Jacquesa de Brolle’a i jego oderwanego od rzeczywistości Konwentu Starych Tetryków.
Cel — suwerenność
Jako Premier Rządu Królewskiego będę chciał doprowadzić do opróżnienia tronu królewskiego i demokratycznego wyboru nowego monarchy poprzez nowelizację Karty Konstytucyjnej, wprowadzającą procedurę impeachmentu (kwestią otwartą pozostaje dookreślenie, czy będzie można stosować ją zawsze, czy na przykład przez pierwsze sto dni panowania) oraz poprzez zastosowanie ów procedury w stosunku do Roberta von Thorna. Odpowiadając na głosy krytyki — nie, nie zamierzam przejść nad decyzją Konwentu Seniorów do porządku dziennego, a Robert von Thorn nie zostanie pozbawiony korony za to, co zrobił na tronie (bo nie zdążył zrobić jeszcze niczego), ale dlatego, że w ogóle nie powinien się był na tym tronie znaleźć.
W ten sposób społeczeństwu dreamlandzkiemu przywrócona zostanie pełna suwerenność, to jest nieograniczony wpływ na państwo, które aktualnie tworzą. Jacques de Brolle, Karolina von Lichtenstein, Edward Krieg czy Pavel Svoboda — choć wciąż pozostają z nami na pokładzie i bardzo mnie to cieszy — na gruncie politycznym są już, jako Seniorowie, częścią historii i nie powinni posiadać tego wpływu w stopniu większym niż współobywatele.
Cała władza w ręce ludu
W skutek dwukrotnej, skrajnie nieodpowiedzialnej ucieczki Alfreda bez wyznaczenia następcy, aktywnego uczestnictwa Korony w haniebnym procederze wydalenia bez udziału Sądu Królestwa dreamlandzkiego obywatela, a także ostatniej decyzji Konwentu Seniorów, instytucja dreamlandzkiej monarchii utraciła — być może bezpowrotnie — większość autorytetu, którym dawniej się cieszyła, uprawniającego ją do sprawowania suwerennej władzy politycznej. Uważam więc, że władzy tej winna jest być pozbawiona lub przynajmniej poddana w tym zakresie demokratycznej kontroli. Będę dążył do scedowania na rzecz Rządu Królewskiego oraz Parlamentu większości królewskich prerogatyw dyplomatycznych, w tym prawa do zawierania umów międzynarodowych oraz prawa do mianowania ambasadorów.
Aby nie dopuścić do powtórzenia się obecnych wypadków, będę chciał wprowadzić do Karty Konstytucyjnej przepis, zgodnie z którym nowy król przed wstąpieniem na tron będzie musiał uzyskać mandat Parlamentu Królewskiego. Jednocześnie sceptycznie odnoszę się do projektu deputowanego Jezusa Ipanienki — uważam, że prawo do ustalania zasad sukcesji królewskiej oraz kwestie związane z zaszczytami państwowymi oraz organizacją Dworu Królewskiego powinny pozostać w gestii monarchy, a instytucje demokratyczne powinny tu pełnić głównie funkcję kontrolną.
Proponuję również nowelizację UF o Dyplomacji, tak, aby nie było możliwe wydalenie dreamlandzkiego obywatela.
Stare szaty cesarza
Rząd Królewski pod moim przewodnictwem aktywnie włączy się w proces tworzenia nowej strony głównej. Jednocześnie, podjęte zostaną działania mające na celu przywrócenie na serwer wszystkich archiwalnych stron (na tej płaszczyźnie liczę na współpracę z Królewskimi Służbami Informatycznymi) oraz aktualizacji Centralnego Rejestru Zatrudnienia oraz Centralnego Rejestru Instytucji i Przedsiębiorstw. Będę chciał również przywrócić dawny blask witrynie internetowej Rządu Królewskiego.
Niektórzy powiedzą — anachronizm. Uważam jednak, że Królestwo Dreamlandu, tak jak inne państwa, wraz z konsolidacją całej aktywności na jednej platformie i pozbyciem się setek starych stron utraciło bardzo ważną część własnego dziedzictwa. W mikronacjach nie ma czegoś takiego, jak zbędny balast w postaci stron czy prowincji, a pozbywanie się tego to jedynie strata atrakcyjnej zawartości. Dlaczego rok, dwa czy piętnaście lat temu zainteresowały nas mikronacje? Przez swoją przejrzystość i prostotę, czy może — wręcz przeciwnie — ze względu na przytłaczający niekiedy efekt rozbudowania i skomplikowania? To symptomatyczne, że zwykle remedium na kryzys upatruje się w kolejnej wymianie technikaliów i kolejnej reformie administracyjnej, pozbywającej się zbędnych prowincji lub scalającej je w jednego, sztucznego molocha bez krzty charakteru (Domena Królewska). Remedium, które praktycznie zawsze okazuje się nieskuteczne — również w przypadku Królestwa.
Koncert mocarstw — rzut oka na politykę zagraniczną
Wychodzę za założenia, że na gruncie wirtualnym w stosunkach międzynarodowych konflikt jest zdecydowanie korzystniejszy od współpracy. Współpraca polityczna, z nielicznymi wyjątkami, zwykle kończy się martwymi deklaracjami, współpraca gospodarcza to martwy frazes w sytuacji, gdy w większości państw aspekt gospodarczy ma w zabawie, głównie ze względów technicznych, trzeciorzędne znaczenie, natomiast wszelkie inne inicjatywy, na przykład sportowe lub z zakresu promocji realnej, mogą być podejmowane (i dzieje się to z powodzeniem — wystarczy przywołać przykład MUP czy organizowanych jakiś czas temu regat) ponad toczącymi się sporami.
W mikroświecie — który w gruncie rzeczy jest rozrywką opartą na politycznej rywalizacji, której celem jest zdominowanie przeciwników, zarówno na poziomie jednostek jak i państw — można przede wszystkim wasalizować lub być wasalizowanym. Można również jednoczyć się, ale zwykle lepiej wychodzi współpraca przeciw wspólnemu przeciwnikowi, a nie wokół wspólnego celu. Taka jest natura naszej zabawy, która przede wszystkim ma dostarczać emocji i satysfakcji, a nie stanowić modelowy przykład łagodności i kompromisowości — nie zmienimy tego, ale myślę, że warto to wykorzystać i przekuć w atut.
Będę dążył do wypowiedzenia przez Dreamland umowy w sprawie przekazania Księstwu Sarmacji Awary Południowej i aktywnie zabiegał o powrót wyspy do Królestwa Scholandii. W 2015 roku Dreamland zdradził Scholandczyków, podejmując za ich plecami decyzje dotyczące integralnej części scholandzkiego terytorium. Raz wyrządzonej krzywdy w pełni cofnąć się nie da — można jednak próbować jej zadośćuczynić.
W tym celu powinna zostać utrzymania i pogłębiona współpraca z Mandragoratem Wandystanu, zwłaszcza na płaszczyźnie wojskowej. Jeśli zostanę premierem, na ten aspekt aktywności położony zostanie duży nacisk. Zaproponuję również władzom Mandragoratu wspólne manewry wojskowe z udziałem Sarmackiej Armii Ludowej, Korpusu Ochrony Pogranicza oraz formacji militarnych podległych krajom federacji i osobom prywatnym. W poszukiwaniu sojuszników będę chciał się zwrócić przede wszystkim ku Orientyce (Winktown, Austro-Węgry) oraz — w mniejszym stopniu — Nordacie.
Zamiast powtarzanej w kółko w różnych państwach od co najmniej pięciu lat obietnicy utworzenia nowej OPM, chciałbym zaproponować Państwu ożywczy konflikt w słusznej sprawie. Statuty pozostawmy de Zaymowi.
Chleba i igrzysk — gospodarka
Na tyle, na ile to możliwe w obliczu braku automatycznego systemu gospodarczego, będę chciał ożywić dreamlandzką gospodarkę. Proponuję odejście od bezsensownej w naszych realiach tajemnicy bankowej. Gospodarkę wirtualną należy potraktować przede wszystkim jako grę, a najważniejszym czynnikiem gry jest rywalizacja — możliwość porównywania się do innych i prześcigania ich. Jawność kwot zgromadzonych na rachunkach w Centralnym Banku Dreamlandu pozwoli również na łatwiejsze szacowanie optymalnych cen za produkty i usługi.
Chciałbym również wprowadzić podatki od przelewów oraz — w przypadku nieaktywnych — od środków zgromadzonych na rachunku. Będę chciał współpracować z KSI w kwestii utworzenia systemu gospodarczego lub, jeśli okaże się to niemożliwe w perspektywie najbliższych miesięcy, podjąć się stworzenia systemu gospodarki narracyjnej opartego na forum.
Mając na uwadze okoliczności, w jakich zdecydowałem się na udział w wyborach, oraz główny cel przyszłego rządu, chętnie podejmę współpracę z każdym, kto zgadza się z przedstawionym programem w części, której realizacją chciałbym się zająć (lub ma sensowną kontrpropozycję).